Dojechaliśmy do Omsk’a w sumie droga nawet minęła spokojnie poza tym że wjechaliśmy na granicę z Kazachstanem i pani celnik mówi że jak chcemy wrócić do domu to trzeba zawrócić bo wiza tylko 2 krotna a jak przejedziemy przez Kazachstan to nam przepadnie jeden wyjazd i wjazd i nie wrócimy do domu. Także nie zastanawiamy się i zawracamy niby nie dużo bo ponad 20 km tylko.
I tak w sumie kilometr za kilometrem, tiry jeden za drugim, mnogo tego tutaj, miało się rozluźnić za Ufa, ale dalej ruch jest duży.
Klimat się zmienił, jest chłodniej, dookoła lasy,
bagna, jeziora…
O i przypomniało mi się jak mój towarzych podróży wczoraj mówi dawaj rozbijemy się nad jeziorem, na navi widać jest jakaś wioska i spore jezioro. Myślę sobie Okeeej, ale wychowałem się na mazurach i wiem że jak jest mokro i ciepło to mamy idealne warunki do wylęgania się komarów. A tu na wschodzie porównując, to nasze mazurskie komary są niczym meszki.
Ale co się będę odzywał, jadę.
Odbijamy z głównej!
Mały offroad i jesteśmy nad dość pokaźnym jeziorem stajemy, może raptem 5 sekund, jak się na nas komary rzuciły! Masakra!!!
Odechciało się kąpania w jeziorze, spania w namiocie i campingów
Przed Omskiem jest już ciemno także jak nic bierzemy pierwszy nocleg z brzegu, są pokoje także fajnie. Jakiś koleś na motocyklu dość wypasionym chyba to był Victory, pokazuje nam żeby postawić motocykle bliżej budynku pod samymi schodami. Spoko nie mam nic przeciwko, nawet bezpieczniej. Chociaż jak do tej pory nic złego się nie działo. Żadnego zaczepiania, kradzieży, a wręcz przeciwnie. Miło i spokojnie, ludzie bardzo sympatyczni i życzliwi. Cały dzień w siodle, już blisko do Irkucka. Coraz więcej robimy kilometrów i jedziemy coraz dłużej, aby dotrzeć do Irkucka i poleżeć nad Bajkałem.