Dni już się mieszają, z resztą dla mnie to nie istotne. Najważniejsze to jechać i chłonąć widoki. Mongolia jest niesamowita, ogromna, piękna…
Co prawda ciężko podziwiać jest widoki jadąc szutrami ale poranna kawa o wschodzie słońca rekompensuje trud drogi.
Z racji że główne drogi to szutrówki musieliśmy pozmieniać plany i kilka miejsc ominąć bo powrót miał trwać 8 dni, pytaliśmy innych podróżników Ci potwierdzali że na południu kraju jest szuter, brak asfaltów, spotkaliśmy dwóch Niemców w podróży już 6 miesięcy, szwajcara który wracał z kursu jedwabnym szlakiem, wczoraj Białorusina na drz400 fajny gość pogadaliśmy i rozjechaliśmy w przeciwnych kierunkach.
Był też Japończyk na granicy z Rosją. Każdy potwierdzał brak asfaltu, kurde wczoraj ja już taki upodlony tym szutrem, zmęczony, ręce bolą, piętę sobie jeszcze odparzyłem, tarka była okrutna! Nie mogłem jechać więcej niż 15-20km/h, zrobiliśmy jakieś 120km, góry, doliny, rzeka, piach, kamienie, piach z kamieniami, zjazdy, podjazdy, znowu tarka, wszystko w różnych kombinacjach lub na raz!
Ma to miejsce klimat, ludzie są mili 3 dni temu jechaliśmy szutrami w sumie to chyba pierwszy dzień, no jakoś dawałem radę, pierwszy raz takim ciężkim załadowanym sprzętem,
pierwszy raz Afryczką. Lecimy sobie powoli, głównie góry, podjazdy, zjazdy, serpentyny, zawijasy, taki standard. Około godziny 16 zaczyna mi moto wężykować,
pytam czy Padre ma tak samo, Niema!
Zeskakuję z moto i oczywiście już wiem co jest zanim to zbadałem. Kapeć!
Kuźwa, pierwszy dzień, dętki UHD (pancerne ponoć) no i niestety, stoję.
Sprawdzam oponę i siedzi winowajca, nie gwóźdź, nie śruba, tylko spinacz biurowy do papierów!
Spodziewałem się prędzej rozdartej opony o ostre kamienie, cokolwiek, taki już ze mnie szczęściarz ??
Dobra niema co biadolić jak zwykle z resztą ?
Wrzucamy z moim towarzyszem podróży moto na centralkę, ściągam koło, we dwóch ogarniamy oponę, stopką boczną gs’a nie wiem jak to nazwać ale dociskamy oponę że zeskoczyła
z rantu i na 2 łyżki zdejmujemy, idzie sprytnie teraz zapasowa dętka!
Wkładam!
Motam się z wętylkiem żeby włożyć, zaczyna kropić deszcz do tego. Po prostu bomba, mija czas, jest obsuwa czasowa, no ale działam.
Podjeżdża bus i wyskakuje 10 osób, cykają fotki, macają motocykle, no pięknie, jeszcze tego brakowało. Padre z nimi pozuje ja dalej motam, w końcu i ze mną chcą zdjęcie.
Myślę sobie fuck, nie teraz, brudne łapy, wkurzony, ale ok niech mają, szczerze zęby i pozuję.
Ale najstarszy z ekipy bieżę się za koło ?
We dwóch kombinujemy ale nie idzie, dobra myślę sobie niech działa, i zrobił heh jest!
Podziękowałem i pojechali sobie.
Teraz z górki albo i nie!
We dwóch wrzucamy oponę łyżkami na felgę idzie, powoli ale idzie, weszła huraa pompujemy!
Kurde pompujemy i pompujemy ale nie chcę opona wskoczyć na rant tak jak powinna. Nosz w mordę, znowu ciśnienie mi wzrasta. Spuszczam powietrze, dłubie łyżką, znowu pompujemy, i nic! Opadają mi ręce, nie idzie tego ogarnać, Padre mówi ściągamy oponę i od nowa.
Ale z ciekawości podjechał chłopak z niedaleko położonej jurty ( w zasadzie to się nazywa Gera czy jakoś tak ale wszyscy mówią jurta) patrzy z ciekawością co tam dłubiemy, widzę że coś ogarnia co robimy i pokazuje że psiknąć dezodorantem pod zapalniczkę i zaskoczy, kurdę no mam antykomara, ale za cholerę nie wiem jak to zrobić, przelatują mi przez myśl filmiki z YT jak to robili, ale nie pamiętam nic żeby to zrobić.
Pytam przy okazji ( ha pytam?! Pokazuje na migi na dętkę i dziurę) czy ma łatki do dętek to bym już swoich nie marnował, pojechał, wraca z łatkami ?
Dużo właśnie czytałem że lokalski są bardzo pomocni.
Dalej skrobie tą oponę, mongoł skrobie, dupa zbita, niby takie proste a nie idzie.
Po pewnym czasie mongoł wstaje i mówi że 4km dalej jest wulkanizacja, no fakt jest miasto, omineliśmy je bokiem, zadupiami przecież, góry, doliny itp…
No to już jest pomysł, jest światełko w tunelu, pytam czy zawiezie koło, i że ile kasy potrzebuje?!
Zgadza się i pokazuje że 5000 tych ichśiejszych (baran ze mnie nie pamietam jak się waluta nazywa ? )
Przywiązał sznurkiem koło i pokazuje że dętkę też załata. Daje mu wszystko.
Pojechał, do jurty chyba powiedzieć rodzicom że jest misja ratunkowa hehe
Coś tam się wydzierają (pole bezkresne to slychać było ) ale pojechał. Siedzimy tak czekamy, dumamy, a może nie wróci, ale na chlerę mu te koło by było potrzebne ?
Ja jak zwykle już zmęczony, plan nie zrealizowany, milion przemyśleń.
Po godzinie wraca!
Koło zrobione, guma też!
Hurra, cieszę się jak dziecko.
Pytam ile mu zapłacić, widzę że kuma. Dobry jestem w gadce na migi haha
Pokazuje palcem na bak i już wiem że chce na paliwo, spoko, wyciągam 5 dolców, nóweczka 2015 rok.
Oczy mu się zaświeciły jak 5złoty, radość było widać na twarzy ?
Moja była jeszcze większa!
Dorzucam mu jeszcze smyczki i czapkę od Grocha z phkonrad i Łomży, niech ma w końcu hodowca bydła ?
Biorę się za montaż! Idzie gładko, 20min i lecimy dalej, z racji tego że 2h mamy w plecy,
Jedziemy do oporu!
Jedziemy tak długo że zaczyna zachodzić słońce i robi się zimno, o dziwo za dnia jest 27stopni, a wieczorem spada do 15, w nocy nawet do 7 – zimno kurde!
Padre od kliku dni opowiada jak to ktoś tam wbił do jurty i ludzie byli tak mili że nakarmili i przenocowali ich hehe
Tak też opowiada i tym razem, namiotów nam się już nie chce rozbijać, noc, zmęczenie. Blee.
Jadymy se tak i są jakieś jurty nawet 3.
Kurde jak jest więcej niż jedna to znaczy że można będzie wynająć.
Jedziem Tam! ?
Nie ma widocznego zjazdu zatem jedziemy polem między kozami i baranami, pasą się tutaj wszędzie.
Stoi jedna jurta za nią, na oko 30m dwie kolejne.
Myślę sobie, dupa zbita, to na pewno nie tego kolesia, ale Padre idzie gadać, oczywiście ni w ząb, ani ruski, ani angielski.
Czy standard pokazuje na migi, koleś kiwa głową że tak, gada coś po swojemu, ale prowadzi Padre do jurty i pokazuje na jedyne 2 łóżka i że są dla nas?
Kurde no spoko, parkujemy motocykle, wyłaniają się jakieś 2 dziewczynki, chyba córki, kurde, jest ich czworo razem, mówie Padre weź ogarniaj co z tym spaniem, gadaj z kolesiem jakoś żeby nie było że wszyscy razem będą spać ?
Ale ok na początek no stres (jak zawsze u mnie różne myśli) ale przychodzą jeszcze 2 dziewczynki, haaa jest ich w sumie 6 osób w jurcie. Dostajemy stołeczki, kladziemy kaski i kurtki na jednym z dwóch łóżek!
Siadamy bo co będziemy tak stojeli 🙂
Ja się rozglądam dookoła, taki mały rekonesans co i jak, jest piecyk, taka koza, w sumie standard tutaj, dwie wielkie blaszane michy, w jednej mleko, w drugiej coś ala ser, cholera wie, nie znam się ?
Ale siedzimy, dzieci na przeciwko na drugim łóżku patrzą na nas i się śmieją ?
Tacy trochę egzotyczni jesteśmy szczególnie na zadupiach.
No dobra siedzimy ale pani domu podstawia stoliczek i widzę że bierze miseczkę i nalewa mleka, daje ją dla Padre! Hehe
Ja już gnije, myślę sobie- mleko z jakiegoś Jaka, sraczka murowana, za godzinę Padre pójdzie w kozy (toalety przecież niema), ale ale dostaję drugą miseczkę i ja!? Ups myślałem że będzie tylko jedna, jakoś się wymigam od picia tego, albo że Padre wypije wszystko.
Nie kurde. Dostałem i ja! WHY??!!
Skończyło się śmieszkowanie!
Ja w domu mleka nie pijam bo zaraz mam jakieś wiercenia w brzuchu i wzdęcia, a tu mleko od kozy, konia czy innego zwierza.
Noc z głowy, wszyscy mówili, ostrzegali, sraczka murowana, noc nie przespana, bede siedział w kozach i ja. A ja napewno z moim żołądkiem, już to widżę oczami wyobraźni- masakra!
Dobra kończe biadolić, Padre mówi że smaczne, no trudno! Raz kozie śmierć, nietaktem będzie odmówić a przecież chciałem liznąć trochę ich kultury i folkloru lokalnego.
Piję!
Pierwszy łyk!
No żesz ty, faktycznie smaczne, jeszcze ciepłe, pewnie prosto z cyca dojone ?
Ale smaczne ?
Wystawia Pani jeszcze jakiś suszony ser (twardy cholernie, nie na moje zęby z aparatem) i coś jakby naleśniki w śmietanie gęstej, coś jakby serek, nie wiem co to ale też próbuje, bo i tak nocka w 'kozach’ hehe
No i powiem szczerze że bardzo dobre, jestem w szoku.
Dobra wracam do tematu spania, pytam jak ze spaniem, pokazuje że my na łóżkach a oni na podłodze, what?!
No kurde mówię trochę słabo, ich 6 osób a my dwóch jak lordy hehe
Mówię do Padre że rozwalamy się na podłodze na materacach co by zamieszania nie robić, a oni niech śpią normalnie. I tak robimy. Przychodzi pan domu coś tam z żoną gadają ale nic do nas nie mówi, ja walę prosto w śpiwór bo na dzisiaj wystarczy atrakcji, trochę ciężko zasnąć, tv gra, oni coś tam między sobą gadają, leżę, i tak niby śpię na pół gwizdka. Po 20 min przychodzi ktoś do nich, jeszcze głośniej gadają. No myślę sobie, nieźle, jesteśmy atrakcją w okolicy się złażą sąsiedzi. Dobra około 22-23 cisza sie zrobiła, ciemno też. Wszyscy w łóżkach. Ja leże i czekam na rewolucję, zemstę CzyngisHana hehe. Ale zasypiam.
Może godzina,
może dwie.
Podjeżda jakiś motocykl! WsYstko z jurty słychać. Ktoś się drze, ojciec wylazi spod pierzyny, spi obok nas na podłodze (matka i córki na łóżkach),
chyba jakiś kolega, nachlany przyjechał na piwo (słyszałem jak odkręcał butelkę, raczej z plastiku) chyba mu się pogadać chciało bo siedział chyba godzinę i pitolił jakieś farmazony, oczywiście nie był cichy.
Już sobie pospałem.
Niby śpie, niby nie.
Dobra wypili te piwo, właściciel spalił papieroska, gość odpalił moto i pojechał.
Jakoś zasypiam.
Dzwoni budzik.
Jest 6 rano, trącam Padre, Wstawaj spadamy!
I tak bylo pierwszy raz udało się tak szybko zebrać, gospodynie się też zerwała, dwie córki wysłała doić to coś co daje mleko hehe
A sama wyciąga naleśniki te z wczoraj, ale pokazuję że nie, że jeść nie będziemy, że jedziemy już.
I tak było, Padre zostawia 5$ dla przyzwoitości bo przecież pan domu nie chciał pieniędzy, nocleg był darmowy.
Pojechaliśmy zanim reszta wstała.
Kilka km dalej zatrzymaliśmy się na kiełbasę j kawę hehe
I o dziwo!!! Nie było biegunki, zatrucia, sraczki, zemsty jak zwał tak zwał!
Nie było! ?
Po drodze naszła mnie taka refleksja, czy u nas w Polsce też by ktoś tak postąpił?
Że pukam do drzwi i mówię że bym chciał u was się tylko przespać.
Media trąbią jacy to ludzie są niebezpieczni, zamykamy się w domach, totalna izolacja, strach.
A tu czy w Rosji, miło bezpiecznie, ludzie na wioskach sami nam wskazywali gdzie możemy się rozbić z namiotami, dzieci przychodziły z ciekawości pogadać.
Podróże zmieniają punkt widzenia świata.
* Tekst skopiowany z profilu FB na którym prowadziłem relację na bieżąco z Mongolii.