Ostatni dzień pracy, jak zwykle od rana masa spraw które trzeba załatwić 'na już’, co w sumie ma swój plus, ale to chyba jedyny plus zajęty czas żeby nie myśleć o wyjeździe i się nie stresować. Niby się nie stresować bo we mnie aż wszystko chodzi. Oczekiwanie jest najgorsze. Jeszcze nie jestem do końca spakowany, chociaż w tym zestawieniu które mam mogę spokojnie jechać ale oczywiście muszę coś tam jeszcze dołożyć, coś tam spakować 'na zapas’.
Czekam też na Michała który rano wyjechał i też wiezie mi parę rzeczy które będę musiał gdzieś upchać w bagażu.
Także jednym słowem w głowie chaos, w bagażu chaos, pocieszam się tym że najważniejsze to sprawny motocykl, dokumenty i pieniądze, resztę można nabyć na miejscu (poza sypaną kawą, ale ją już mam spakowaną)
Michał załadowany „pod sam dach” 🙂