3 dni do odjazdu.
Jak już zaczynają się sny z serii „jestem w podróży i coś zapomniałem” znaczy że powoli pojawia się lekki strach i euforia związana z wyprawą.
Motocykl raczej mam przygotowany, napęd nowy, opony nowe, olej świeży zalany, profilaktycznie łożyska w kołach wymienione co prawda dopiero mam 41000 km ale lepiej „dmuchać na zimne”.
Kolega Michał też już jest technicznie przygotowany, najgorzej to spakować wszystkie potrzebne i mniej potrzebne rzeczy na motocykl. Tym razem zachowałem minimalizm- (jak na mnie)- bielizny po 2 pary, kalesony i ciepła kurtka. Tylko kurde, jak wziąłem ciuchów mało to w zamian zabrałem sporo „giftów” dla lokalesów, liczymy także na integrację z lokalną Polonią.
Dużym plusem jest to że suche jedzenie nie waży dużo, a mam tego sporo, grunt to być samo wystarczalnym
Jeszcze tylko muszę dokupić ze dwie mielonki „mazurskie” z sentymentu, bo nic tak dobrze nie smakuje kilka tysięcy kilometrów od domu w trasie jak zwykła poczciwa mielonka która ma w sobie 50% mięsa
Teoretycznie wygląda to tak że w jednej sakwie mam camping czyli namiot, śpiwór, materac itp.
w drugiej ciuchy, medykamenty, chemia i elektronika,
w torbie na siedzenie jest jedzenie i miejsce na wodę oraz koniak ?
?
w tankbaga wchodzi podręczna elektronika, mapy, dokumenty, telefony, aparaty to co potrzebne jest na szybko.
Chyba mam wszystko,
ale najważniejsze to zdrowie, dokumenty, dobry humor, a za resztę można zapłacić kartą ✊
?