Czytając i oglądając relacje innych naszła mnie nagła ochota zrobić coś szalonego, jechać daleko, w nieznane. Byłem już na różnych wyjazdach Europa, Skandynawia, północ, południe, (na zachód mnie nie ciągnie na razie) ale wschód hmmm… z relacji innych czytam i oglądam że jest tam pięknie, świetne widoki, życzliwi ludzi, no i nie lada wyzwanie. W sumie u nas mówią że ruski to zło, ale w media nie wierzę i lubię się sam przekonać na własnej skórze jak to jest z tym wschodem. To też zapadł plan jechać na Magadan, jak jechać to już grubo. Niestety znaleźć towarzysza podróży co by ze mną się wybrał graniczy z cudem, znajomi? Heh mieli więcej powodu do żartu ze mnie i mojego plan niż ktoś by miał fizycznie ze mną jechać. I w taki to sposób mój misterny plan.. no właśnie plan, może kiedyś.
Odpuściłem sobie.
Ale że nie dawało mi to spokoju to śledziłem nasze forum, forum advrider i tak przypadkiem Padre wrzucił post coś około grudnia że rozpadła mu się ekipa i że chce jechać do Mongolii.
Zapaliła mi się żaróweczki, kurde jak nie Magadan to w sumie Mongolia też była pośrednim celem mojego wyimaginowanego wyjazdu.
Przygotowany w sumie jestem w 80% na każdy wyjazd, czas mam, kasa ?! jakoś ogarnę, szybkie ustalenia we firmie, w domu czy sobie beze mnie poradzą i w sumie 2 tyg. później jesteśmy umówieni na wiosenne spotkanie co by się poznać.
Podekscytowany jestem niemiłosiernie, milion myśli, czy dam radę bo nie byłem jeszcze na tak długim wyjeździe i w sumie do samej podróży jestem nabuzowany jak oranżada Krynka.
Wyjazd w lipcu, ale zacząłem remont chaty w maju,
miał trwać 2 tygodnie, a końca nie było nawet do mojego wyjazdu w lipcu… Masakra!
Robię ostatnie zakupy, kufry, sakwy ?! Nie wiem co wybrać !? W co się spakować, jak się spakować. Chodzi o to żeby wyeliminować potencjalne uszkodzenia bagażu, żeby tylko nic nie przerwało mojej podróży, by jechać jak najdalej.
Idę za poradą Emka i biorę miękki bagaż, wiem że będę leżał, na 100% bo przecież jadę Afryczką pierwszy raz w terenie.
A doświadczenie mam minimalne trochę turlałem się na 'Suzi’ drz 400 z naciskiem na trochę. W terenie jeździłem kilka razy ale to w sumie Nic w porównaniu do Mongolii przed którą każdy ostrzega tak bardzo, że nie będzie lekko tym bardziej na ciężkim i załadowanym motocyklu.
Rodzina też niby wspiera ale każdy od siebie:
„Po co ci to ? ”
„Po co chcesz tam jechać ? Przecież to niebezpieczne. ”
Kurde, no wiem że niebezpieczne, sam się zastanawiam po co !?
Ale głęboko w środku wiem że muszę to zrobić, a w zasadzie nie muszę ja po prostu tego pragnę. Uczucie tak silne że sypiam słabo i nie potrafię myśleć o niczym innym jak tylko już wyjechać.
Mój pierwszy taki wyjazd, strach, podniecenie i adrenalina w jednym. Zdany tylko na siebie i mojego towarzysza podróży którego nie znam