Wstajemy nie do końca z samego rana, trochę żeśmy przesadzili z siedzeniem w nocy. Idę na śniadanie, z racji że mój rosyjski jest mizerny to zamawiam co umiem czyli jajca i pokazuje palcem przez szybę co chce jeszcze, biorę jakąś bułkę słodką i chleb do jajka. Trochę nie wyspany rozglądam się co jeszcze jest ciekawego do zjedzenia i nie wierzę.
Jest ekspres.
W końcu kawa z ekspresu po prostu miodeczek, kurwa nigdzie nie ma sypanej kawy !!!
W domu jak się pakowałem mówię sobie no poco brać kawę parzoną, do ruskich toć to u nich to standard. A jednak nie, wszędzie sypali te rozpuszczalne siki, po prostu woda zabarwiana kawą, nie dawało do ani kopa, ani posmaku kawy.
Krajobraz się zmienił na górzysty, fajnie kurde, szybkie fotki w Azji i dzida dalej przed siebie, dzisiaj to żeśmy dali kurde. Wszelki znaki oznaczone campingiem to jakieś mizerne zajazdy ze spróchniałą ławką i daszkiem. Dupa totalna, jedziemy i rozglądamy się dalej, ciemno już jest, navi ogarniamy nocleg. Włóczymy się po wsi bo to co było w navi już niema, ale po znakach coś lokalizujemy na samym końcu wiochy, jakaś jakby fabryka, hangary coś jakby rozlewnia betonu i hotel przy fabryce.
Myślę sobie- o kurwa teraz to dopiero nas pokroją, opierdolą nasze organy na czarnym rynku (co prawda moja wątroba jest nic nie warta) i jeszcze przy tym będą nas torturować jak w filmie Hostel. Czyli jak zwykle wyobraźnia i zmęczenie robi swoje hehe
W środku ani żywej duszy jest dość mistycznie, ale przed budynkiem jakiś koleś grzebie przy aucie, mówi że trzeba zadzwonić i jest na tyle miły że dzwoni ze swojego telefonu, wyszedł facet i udało się na szczęście, mamy pokój na pięterku, a prysznice i kible są na parterze ale to i tak nie ma znaczenia przecież. Ważne że jest dach nad głową.
W sumie nie jest najgorzej, CCCP oczywiście jest stół bilardowy, pingpong, na mnie nie robi to wrażenie bo interesuje mnie tylko prysznic i łóżko.
Nie korzystamy z żadnych atrakcji tego kurortu, szybka kolacja. Ale dzisiaj jest na Bogato, na stół wchodzi rarytas z domu. Jemy moją mielonkę turystyczna ‘mazurską’ jest przepyszna, po prostu jej smak muska kubki smakowe.
Jakby to powiedział Robert Górski „Normalnie jakby Pan Jezusek gołą stópką po gardle przeszedł” do tego wykwintny koniaczek i spać.
Przebieg 688km.